sobota, 5 listopada 2011

Hmm...

Nie popisałam się ostatnio. Nie tylko tu na blogu, lecz ogólnie. Już przez całe lato obijałam się i pisałam mniej. I wiem o tym... Stać mnie na więcej, a nie chce mi się. Owszem, ten rok był pracowity i męczący, ale bez przesady. Nie cały czas... ;). Chodzą mi różne tematy po głowie, niektóre bardzo ważne i nie poruszam ich. Bo jak już mam te chwile, w których się wreszcie zmobilizuję to się okazuje, że jest tyle postów i pytań na forach, że najpierw trzeba się zająć nimi. A jak już jestem na forach to włażę gdzieś na chata czy gg i jest noc.
A teraz jest znowu taki okres, że przychodzę po 10 godzinach intensywnej pracy do domu i daję radę tylko poczytać. Dobrze, że dzisiaj sobota, to chociaż się wyspałam. Gdyby nie te momenty, które bawią i śmieszą to dopadłaby mnie porządna chandra jesienna. Chyba już nawet coś było, bo koledzy z pracy pytali z troską czy wszystko w porządku. A jak nie mogę tego ukryć to naprawdę jest źle. Normalnie to zostawiam złe humory w domu, ale ten tydzień był naprawdę naprawdę stresujący, chociaż o jeden dzień krótszy. Albo właśnie dlatego...
Zresztą moich zwariowanych kolegów nie można brać aż tak poważnie. Szczególnie od ostatniej imprezy zrobili się tacy... przylepni. Bez przerwy pytają czy wszystko okay albo kiedy idziemy znowu pić :P. O co im chodzi? A ja chcę mieć aktualnie tylko spokój, spokój i jeszcze raz spokój. Czas na zabawę będzie, jak przyjdzie pora. Już niedługo zacznie się okres, kiedy tradycyjnie organizuje się u nas tzw. Christmas Partys. To jest jednocześnie czas, kiedy w restauracji trzeba duuuużo wcześniej rezerwować stolik, bo jest mało terminów. Mniejsze firmy idą na kolację, większe organizują party na jakiejś sali z bufetem i DJ'em.
Jak już wspomniałam mam zwariowanych kolegów (koleżanki oczywiście też). Jesteśmy dosyć zgraną gromadą, z wyjątkami, owszem, ale to normalne. Nasze imprezy są przysłowiowe i dobrze nam robią. Mamy okazję się wyszaleć, firma organizuje, firma finansuje, więc wiadomo w jakich ilościach płynie alkohol ;). Mamy okazję poznać tych Nowych, którzy pracują u nas od niedawna. No i przede wszystkim mamy możliwość pogadać sobie prywatnie, na spokojnie, bez codziennego stresu. A to przybliża. No i jeszcze te wspólne wspomnienia lub dwuznaczne uśmiechy w poniedziałek-po-imprezie-rano. Wszystko już było :D.
Chyba serio jestem pod kreską, bo mnie na wspominki wzięło. A może to dlatego, że wczoraj po 10 godzinach zamiast jechać do domu to przysiadłam jeszcze "na chwilę" z kolegami w pomieszczeniu, gdzie spędzamy przerwy. Skończyli pracę 30 minut wcześniej i siedzieli przy kawce. To zostałam i z chwili zrobiło się następne pół godziny :D. I też nas właśnie wzięło na wspominki byłych, przeszłych imprez. Chociaż jest się z czego pośmiać.
Następne party też będzie świetne, wiem to. Ale to dopiero niedługo. A teraz ponurzam się jeszcze trochę w tej jesiennej melancholii, bo kurcze, lubię to chyba. A po smętach śmiech jest jeszcze bardziej radosny, więc co tam.

Marc Anthony - Así como hoy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz