wtorek, 31 maja 2011

Znalezione...

...i wzrusza aż do łez: The Power of Words

Słowa

Słowa są siłą, myśli odwagą,
bywają klęską, szaleństwem duszy,
słowa są często wytworem marzeń,
lub tym co chcemy właśnie usłyszeć.

Padają słowa jak deszcz ulewą,
znaczeniem ranią, gromami rażą,
i rozświetlają kojącym brzmieniem,
tańczą muzyką, kuszą mirażem.

Słowa, ach słowa, a tyle znaczeń,
(zależy komu dane usłyszeć),
czynią cię księciem lub szarlatanem,
zakwitną rajem lub umrą w ciszy...

Nie mamy w internecie innej możliwości: jesteśmy tym, co piszemy.
Słowa to wizytówka naszej osobowości, czytając nas inni wyrabiają sobie opinię, wyobrażenie jacy jesteśmy. Po naszych słowach można poznać charakter, zaangażowanie, humor, dojrzałość... Niektórzy nie zdają sobie sprawy, jak dobrze można ich w ten sposób poznać.
Czasem nie piszę prawie nic na forach, lecz tylko czytam. Obserwuję jak się toczą niektóre dyskusje (nieraz kłótnie), jakich argumentów używacie, jakiego "tonu" rozmowy. Po prostu poznaję was... Od słowa do słowa...

środa, 25 maja 2011

A miało być o chomikach...

I będzie... ;)
Zacznę może od tego, jak to się u mnie zaczęło.
Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia skąd się wzięła moja chomikowa mania. Pamiętam, że dawno dawno temu rodzice kupili chomiki. Nie przypominam sobie ile miałam lat. Może byłam w trzeciej, może w czwartej klasie? W sumie to nie ma nic do rzeczy.
Chomików były dwa, oczywiście parka, samiec + samica. Zapewne nikt wtedy nie wiedział o ich samotniczej naturze. Były to chomiki syryjskie o typowym "złotym" umaszczeniu. Mieszkały w bardzo małym akwarium i miały dwa razy młode, które zostały porozdawane dzieciom w rodzinie i w szkole. 
Nie pamiętam na szczęście szczegółów: jakie było wyposażenie, kołowrotek, co jadły. To były inne czasy i nie ma sensu tego rozstrząsać.
Były to pierwsze chomiki, bardziej rodziców niż moje, oni się też więcej nimi zajmowali. Nic dziwnego, bo żadne dziecko nie jest w stanie przejąć całkowitej odpowiedzialności za żyjące zwierzątko, nawet jeśli jest tak małe jak chomik.
Przez wiele lat nie było chomików, wróciłam do nich mniej więcej w wieku 17 lat. Potrzebowałam widocznie niezbyt wymagającego, malutkiego stworzonka, które miało mi umilać zarwane noce. Ja ślęczałam nad książkami, a chomik rozrabiał po pokoju.
Po nim był jeszcze jeden, potem następny, jednak one tak szybko odchodzą... W pewnym momencie było mi za dużo tych pożegnań i nie chciałam następnego. Przez dłuższy czas nie było więc żadnego chomika, ale widocznie jak się jest prawdziwym maniakiem, to na całe życie. Prędzej czy później znowu mnie dopadło i wprowadził się czarny chomik syryjski. Bo jak długo można się oprzeć tym  oczom jak koraliki ;) ?
Następnym był pierwszy w moim życiu chomik dżungarski o wdzięcznym imieniu Floh = pchła.
Prawie jednocześnie z dżungarkiem trafiła do mnie chomiczka syryjska Flocke. Jej kupno to wydarzenie kluczowe - można powiedzieć, że w tym momencie zaczęło się na całego. Dzięki niej albo przez nią, zależy jak na to patrzeć, moja "kariera" chomikowa potoczyła się tak, jak się potoczyła.  (Dlaczego przez nią? O tym to może innym razem.) Fakt, że dzisiaj jestem tu i mam bloga - to przez nią, tak samo jak moja obecność na niezliczonych forach gryzoniowych.
Jej kupno to był początek mojego prywatnego Domino Day - pierwsza kostka... Wszystkie następne kostki - zdarzenia, przewracając się, ukazują wciąż nowe obrazy, o których istnieniu parę lat temu nawet nie pomyślałabym. I wszystkie są ze sobą powiązane, i mają jeden początek...

Gdybym to wszystko wiedziała wcześniej... Gdybym wiedziała wcześniej jakich wymiarów nabierze to przedsięwzięcie, ile czasu, serca i cierpliwości mnie to kosztuje... Gdybym miała możliwość jeszcze raz być w tamtym sklepie, w tamtym dniu, o tamtej godzinie, to... zrobiłabym wszystko jeszcze raz, tak samo :).

czwartek, 19 maja 2011

Optymiści też mają złe dni

Nie, nie... Nie musicie się martwić, to było wczoraj...
Ale od początku:
W niedzielę był dziwny dzień. Na forum e-choma tłum ludzi, coś około 60-70 (z tego 25-30 gości - tak, ja zwracam uwagę na takie rzeczy, mam oczy wszędzie, jak mucha). Nie wiem czy pogoda była brzydka, czy  wszystkim się nudziło, czy może się zmówili. Ciort wie... Wszyscy wyluzowani, w dobrych humorach. Mieliśmy sobie dużo do powiedzenia, bo po założeniu tematu "Pogaduszki codzienne" zapisaliśmy 12 stron w jeden dzień. W każdym razie było bardzo miło, atmosfera jak na jakimś spotkaniu. Jeszcze trochę i (gdyby była taka możliwość) to ktoś postawiłby piwko, a młodocianym colę czy coś. Pod wpływem chwili zdarzyło mi się nawet fotkę wrzucić, co jest u mnie rzadkością. (Właśnie sobie uświadomiłam, że wrzucam jedną na rok, czyli procentowo rok 2011 jest załatwiony :D .)
Już w sobotę byłam prawie cały dzień on, nie zawsze ciałem, ale na pewno duszą, bo laptop chodził na okrągło.
To miłe, tak jakby rodzinne uczucie snuło się jeszcze przez 2 dni, przynajmniej u mnie. Jako że mam urlop, tzn. tydzień obijania się, korzystam z tego czasu i okupuję komputer. Stos kompaktów z muzyką czeka na przeglądnięcie, w normalne dni nie mam na to ani czasu, ani ochoty. No i oczywiście caly czas forum.
Wczoraj było inaczej...
Po 4-dniowym maratonie internetowym, zarwanych nocach + problemach prywatnych byłam tak zdołowana, że moja psychika nie wytrzymała - Time Out. Parogodzinne słuchanie rzewnych ballad aż do mdłości i do samego rana także okazało się niezbyt pomocne.
I już miałam wylewać wszystkie swoje żale tutaj na blogu. (A co, nie wolno? Nie będę przecież budzić przyjaciółki nad ranem.) Ale głupio by było "wypłakać" się tutaj i tak to zostawić. Tym bardziej, że opisałam siebie jako optymistkę. Ha! Jaka wpadka - druga notka i jest naprawdę bardzo optymistycznie. Jestem zachwycona...
Na szczęście takie chwile nie trwają u mnie długo, bo ogólnie nie lubię się smucić. Ale jak już, to smucę się intensywnie, celebruję to uczucie aż do bólu lub do momentu, w którym sama nie mogę siebie znieść. Wtedy zaczynam szukać czegoś, co mnie rozbawi.
Wczoraj znalazłam adres bloga. Przez przypadek, w zakładkach. Ktoś z forum wrzucił kiedyś link na sb, a mnie zaciekawił tytuł, bo osoba, która pisze "świat jest chory, a ludzie to dekle" ma albo nieźle porąbane w głowie, albo świetne podejście do życia. Dotychczas nie miałam okazji zajrzeć, bo po prostu o nim zapomniałam. Aż do wczoraj. Co tu dużo mówić: facet ma fajny styl pisania, polecam. Jak macie deprechę, to przeczytajcie o weselach Filmy-z-wesela. Ja się dobrze uśmiałam. Mieszko, dziękuję.

Dzisiaj (a właściwie wczoraj, patrząc na godzinę, bo jest dokładnie 2.05 w nocy) było lepiej: przez cały dzień leciały wesołe, taneczne piosenki, humor dopisuje, w weekend będzie imprezka z przyjaciółmi, a to dla was: Have a nice day!
A Mieszka kiedyś jeszcze poczytam ;) .

poniedziałek, 16 maja 2011

Na powitanie

No i stało się... Jest blog, a z nim ja.
Nie wiecie jeszcze czy się z tego powodu cieszyć, czy martwić. Ja też nie :) .  Pożyjemy, zobaczymy...

Długo się zastanawiałam czy zacząć go pisać. W internecie jest masa blogów i stron, nie mamy szans tego ogarnąć. Nawet gdybyśmy chcieli, to życia nam na to nie starczy. Po co więc jeszcze jeden?

Po pierwsze: nie znalazłam jeszcze polskiego bloga o chomikach, pisanego przez osobę starszą niż 14 lat. Wszystkie (mi znane) są pisane przez nastolatki. Taka moda. Nie mówię, że to złe, nie mi to oceniać - świat wirtualny ma swoje prawa. Każdy może się uwieczniać, bez względu na wiek i poziom umysłowy.
Ale większość tych nastolatek nie wie wszystkiego o chomikach. Same są na etapie czytania, uczenia się, informowania... Nie oczekuję nawet, że mają wszystko wiedzieć :) ... Choć są między nimi osoby, które mają zadziwiająco dużą wiedzę jak na swój wiek. Kiedyś o tym na pewno więcej ;) .
Mój blog powstał więc jako reakcja na "słitaśne" blogi z błędnymi i przestarzałymi informacjami.

Po drugie: jak już mam bloga, to wykorzystam to, bo jestem gadułą i zawsze mam coś do powiedzenia.
Będę was gnębić i bawić, zmuszać do myślenia i pocieszać.
Będziecie się ze mną śmiać i płakać, marzyć i złościć, będziemy razem zmieniać świat albo na niego narzekać.

WELCOME TO MY LIFE...