czwartek, 19 maja 2011

Optymiści też mają złe dni

Nie, nie... Nie musicie się martwić, to było wczoraj...
Ale od początku:
W niedzielę był dziwny dzień. Na forum e-choma tłum ludzi, coś około 60-70 (z tego 25-30 gości - tak, ja zwracam uwagę na takie rzeczy, mam oczy wszędzie, jak mucha). Nie wiem czy pogoda była brzydka, czy  wszystkim się nudziło, czy może się zmówili. Ciort wie... Wszyscy wyluzowani, w dobrych humorach. Mieliśmy sobie dużo do powiedzenia, bo po założeniu tematu "Pogaduszki codzienne" zapisaliśmy 12 stron w jeden dzień. W każdym razie było bardzo miło, atmosfera jak na jakimś spotkaniu. Jeszcze trochę i (gdyby była taka możliwość) to ktoś postawiłby piwko, a młodocianym colę czy coś. Pod wpływem chwili zdarzyło mi się nawet fotkę wrzucić, co jest u mnie rzadkością. (Właśnie sobie uświadomiłam, że wrzucam jedną na rok, czyli procentowo rok 2011 jest załatwiony :D .)
Już w sobotę byłam prawie cały dzień on, nie zawsze ciałem, ale na pewno duszą, bo laptop chodził na okrągło.
To miłe, tak jakby rodzinne uczucie snuło się jeszcze przez 2 dni, przynajmniej u mnie. Jako że mam urlop, tzn. tydzień obijania się, korzystam z tego czasu i okupuję komputer. Stos kompaktów z muzyką czeka na przeglądnięcie, w normalne dni nie mam na to ani czasu, ani ochoty. No i oczywiście caly czas forum.
Wczoraj było inaczej...
Po 4-dniowym maratonie internetowym, zarwanych nocach + problemach prywatnych byłam tak zdołowana, że moja psychika nie wytrzymała - Time Out. Parogodzinne słuchanie rzewnych ballad aż do mdłości i do samego rana także okazało się niezbyt pomocne.
I już miałam wylewać wszystkie swoje żale tutaj na blogu. (A co, nie wolno? Nie będę przecież budzić przyjaciółki nad ranem.) Ale głupio by było "wypłakać" się tutaj i tak to zostawić. Tym bardziej, że opisałam siebie jako optymistkę. Ha! Jaka wpadka - druga notka i jest naprawdę bardzo optymistycznie. Jestem zachwycona...
Na szczęście takie chwile nie trwają u mnie długo, bo ogólnie nie lubię się smucić. Ale jak już, to smucę się intensywnie, celebruję to uczucie aż do bólu lub do momentu, w którym sama nie mogę siebie znieść. Wtedy zaczynam szukać czegoś, co mnie rozbawi.
Wczoraj znalazłam adres bloga. Przez przypadek, w zakładkach. Ktoś z forum wrzucił kiedyś link na sb, a mnie zaciekawił tytuł, bo osoba, która pisze "świat jest chory, a ludzie to dekle" ma albo nieźle porąbane w głowie, albo świetne podejście do życia. Dotychczas nie miałam okazji zajrzeć, bo po prostu o nim zapomniałam. Aż do wczoraj. Co tu dużo mówić: facet ma fajny styl pisania, polecam. Jak macie deprechę, to przeczytajcie o weselach Filmy-z-wesela. Ja się dobrze uśmiałam. Mieszko, dziękuję.

Dzisiaj (a właściwie wczoraj, patrząc na godzinę, bo jest dokładnie 2.05 w nocy) było lepiej: przez cały dzień leciały wesołe, taneczne piosenki, humor dopisuje, w weekend będzie imprezka z przyjaciółmi, a to dla was: Have a nice day!
A Mieszka kiedyś jeszcze poczytam ;) .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz