środa, 25 maja 2011

A miało być o chomikach...

I będzie... ;)
Zacznę może od tego, jak to się u mnie zaczęło.
Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia skąd się wzięła moja chomikowa mania. Pamiętam, że dawno dawno temu rodzice kupili chomiki. Nie przypominam sobie ile miałam lat. Może byłam w trzeciej, może w czwartej klasie? W sumie to nie ma nic do rzeczy.
Chomików były dwa, oczywiście parka, samiec + samica. Zapewne nikt wtedy nie wiedział o ich samotniczej naturze. Były to chomiki syryjskie o typowym "złotym" umaszczeniu. Mieszkały w bardzo małym akwarium i miały dwa razy młode, które zostały porozdawane dzieciom w rodzinie i w szkole. 
Nie pamiętam na szczęście szczegółów: jakie było wyposażenie, kołowrotek, co jadły. To były inne czasy i nie ma sensu tego rozstrząsać.
Były to pierwsze chomiki, bardziej rodziców niż moje, oni się też więcej nimi zajmowali. Nic dziwnego, bo żadne dziecko nie jest w stanie przejąć całkowitej odpowiedzialności za żyjące zwierzątko, nawet jeśli jest tak małe jak chomik.
Przez wiele lat nie było chomików, wróciłam do nich mniej więcej w wieku 17 lat. Potrzebowałam widocznie niezbyt wymagającego, malutkiego stworzonka, które miało mi umilać zarwane noce. Ja ślęczałam nad książkami, a chomik rozrabiał po pokoju.
Po nim był jeszcze jeden, potem następny, jednak one tak szybko odchodzą... W pewnym momencie było mi za dużo tych pożegnań i nie chciałam następnego. Przez dłuższy czas nie było więc żadnego chomika, ale widocznie jak się jest prawdziwym maniakiem, to na całe życie. Prędzej czy później znowu mnie dopadło i wprowadził się czarny chomik syryjski. Bo jak długo można się oprzeć tym  oczom jak koraliki ;) ?
Następnym był pierwszy w moim życiu chomik dżungarski o wdzięcznym imieniu Floh = pchła.
Prawie jednocześnie z dżungarkiem trafiła do mnie chomiczka syryjska Flocke. Jej kupno to wydarzenie kluczowe - można powiedzieć, że w tym momencie zaczęło się na całego. Dzięki niej albo przez nią, zależy jak na to patrzeć, moja "kariera" chomikowa potoczyła się tak, jak się potoczyła.  (Dlaczego przez nią? O tym to może innym razem.) Fakt, że dzisiaj jestem tu i mam bloga - to przez nią, tak samo jak moja obecność na niezliczonych forach gryzoniowych.
Jej kupno to był początek mojego prywatnego Domino Day - pierwsza kostka... Wszystkie następne kostki - zdarzenia, przewracając się, ukazują wciąż nowe obrazy, o których istnieniu parę lat temu nawet nie pomyślałabym. I wszystkie są ze sobą powiązane, i mają jeden początek...

Gdybym to wszystko wiedziała wcześniej... Gdybym wiedziała wcześniej jakich wymiarów nabierze to przedsięwzięcie, ile czasu, serca i cierpliwości mnie to kosztuje... Gdybym miała możliwość jeszcze raz być w tamtym sklepie, w tamtym dniu, o tamtej godzinie, to... zrobiłabym wszystko jeszcze raz, tak samo :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz