piątek, 27 stycznia 2012

Nieprawdopodobny tydzień dobiega końca

Wygadanie się dobrze mi robi, a aktualnie nie mam z kim rozmawiać, więc wykorzystam to miejsce. W końcu od tego jest ten blog, między innymi od tego.
Niby miałabym się u kogo wygadać, ale nie pojadę do tych osób, bo po wysłuchaniu pukną się w czoło albo będą patrzeć z litością jak ta rozsądna Utopia mogła do takiej sytuacji dopuścić. Pukania w czoło nie chcę, litościwego wzroku też nie, nawet współczucia nie chcę. Po co? To nic nie zmieni.

Ten tydzień dobiega końca, a ja mam wrażenie, że trwał conajmniej 20 dni, bo to jest niemożliwe, żeby w krótszym czasie tak wiele się zmieniło. Na szczęście przede mną weekend. Za mną pięć pokręconych dni i parę wniosków.
Wniosek pierwszy: wstawanie o 3:40 nad ranem to mordęga, kara, grzech prawie, ale... pod pewnymi względami bardzo fajne. Bo świat jest inny nad ranem, śpiący, cichy. Ulice są ciemne, prawie puste, na autostradzie jednak trochę więcej ruchu, ale nie tak jak godzinę - dwie później. W dzień jest się jednym z tysięcy kierowców, nad ranem jednym z niewielu. Miałam takie śmieszne poczucie wspólnoty z tymi pojedynczymi światłami na drodze. Niektórzy muszą zacząć wcześniej, żeby inni mogli pracować...
Wniosek drugi: najlepszy program radiowy jest z rana. Zazdroszczę moim ulubionym moderatorom z Einslive tego porannego dowcipu i dobrego humoru. Ich teksty sprawiały, że chwilami parskałam śmiechem opluwając prawie kierownicę :P.
Wniosek trzeci: nie lubię wczesnego wstawania, jestem nocnym markiem, lubię siedzenie do późna i zarywanie nocy, i dużo bardziej odpowiada mi jechać do pracy później, żeby mieć chociaż z 5 godzin snu. Ale jednak fajnie zaczynać tak wcześnie. Nie ma prawie nikogo, jest spokojnie i cicho. I wszyscy koledzy/koleżanki, którzy zaczynają przede mną lub krótko po mnie wyglądają tak samo jak ja się czuję. Łącznie z odciskiem poduszki na twarzy :P.
Wniosek czwarty: człowiek - może nie każdy, ale ja jak najbardziej - jest w stanie przeżyć cały tydzień prawie nie śpiąc. Przeżyć i fukcjonować - HA! Moja najdłuższa noc miała 3,5 godzin, najkrótsza 2 godziny. I jeszcze potrafiłam się w tym czasie obudzić ze trzy razy, przerażona, oblana potem... Pewnie ze strachu, że zaśpię ;). A odsypianie w dzień (takie były pierwotne plany) zostało mi utrudnione przez ekipę remontową w mieszkaniu powyżej. Los bywa czasem bardzo złośliwy ;).
Wniosek piąty: bez względu na wszystko jestem jednak silna psychicznie. Zazdroszczę wprawdzie jednej koleżance leków (chyba uspokajających), które jej przepisał lekarz, ale wiem, że na to, co ja mam nikt mi nic nie przepisze. A szkoda, bo koleżanka chodzi tak fajnie przymulona i czasem ma głupawy uśmieszek na twarzy. Kurcze, przydałyby mi się takie prochy... Choć sytuacja koleżanki jest bardziej poważna niż moja, bo tam chodzi o syna i ex-męża. 

Na razie wniosków tyle, jak mi się coś przypomni to dopiszę ;). A teraz czas na WEEKEND, taki fajny, dlatego dużymi literami. Będę robić tylko to co mi się podoba, spać, lenić się, pisać, czytać, słuchać muzyki i wara od tego wszystkim tym, którzy chcą mi to zepsuć :P.

Sarah Menescal - Don´t Speak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz