czwartek, 26 stycznia 2012

W poszukiwaniu normalności...

Rok 2012 jeszcze tak świeży a tyle się już zdarzyło... Niestety nie tylko rzeczy przyjemnych. Czy to znaczy, że tak będzie dalej? Czy może raczej, że najgorsze już za mną a reszta będzie lepsza? Znając życie będzie pewnie tak samo: raz lepiej, raz gorzej. Niby nic nowego, a jednak jest inaczej.
Jestem mistrzem w rozumieniu życia, wiem, że zdarzają się różne sytuacje, znam je, sama przez niektóre przeszłam albo widziałam je u innych. Potrafię wczuć się w inną osobę, dawać rady lub po prostu słuchać. Przez własne problemy przechodzę stosunkowo szybko, nie czekam na cud lecz biorę się za nie, tak szybko jak się da, najlepiej w tym samym momencie. Decyzje podejmuję tak samo szybko, ufając mojej intuicji, która mnie nigdy nie zawiodła. Dzięki temu i dzięki wewnętrznemu przekonaniu, że wszystko co się dzieje i zdarza musi się w ten sposób zdarzyć, nigdy nie żałowałam niczego w moim życiu. Tak miało być... Czasem dopiero po latach okazuje się dlaczego. Po dłuższym czasie potrafi się przypomnieć sytuacja, zdarzenie, osoba i nagle przychodzi zrozumienie i świadomość, czego ta lekcja życiowa miała nauczyć.
A teraz nagle jest inaczej i nie mogę zrozumieć dlaczego... Gdzie się podziała moja intuicja, moje mocne nerwy, dystans i rozsądek? Tzn. inaczej... wiem, że wszystko dalej jest, bo rozmawiając z innymi jestem jak zawsze. Rozmawiam rozsądnie, uważnie, spokojnie, nie daję pochopnych rad. Więc co to jest, do diabła ciężkiego, co mnie wewnętrznie rozdziera, nie daje spać i sprawia, że trudno mi się uśmiechnąć?
Jestem jedną z najrozsądniejszych osób jakie znam, wiem to, więc co się dzieje? Wiem, że jeszcze niedawno zapomniałam się na chwilę, na więcej może, na parę tygodni... W pewnym momencie zaczęło być miło, po prostu miło. Takie złudzenie, które sprawiło, że koniec grudnia - początek stycznia to był czas beztroski i nierozsądny. Niestety rzeczywistość wróciła ze zdwojoną siłą, aż uderzyła z obuchem w policzek. I miała rację... Teraz pracuję nad tym, żeby się pozbierać tak szybko jak się da. Gdybym mogła wyznaczyć sobie jakiś termin, to napisałabym, że z końcem stycznia - a najpóźniej w połowie lutego - koniec głupich uczuć. Nieokreślonych, niemądrych, bezsensownych... Szukam normalności, szukam siebie...

Piaseczny - Teraz płacz

2 komentarze:

  1. Nie każde wydarzenie w życiu można przyjąć chłodno i bez stresu. Nawet największego stoika czasami coś ruszy. Pozbierasz się i za jakiś czas znów będziesz o tym myśleć jak o lekcji, która Cię czegoś nauczyła.
    Zazdroszczę Ci Twojej determinacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, choć ja żadnej determinacji na razie nie dostrzegam.

    OdpowiedzUsuń