piątek, 25 maja 2012

Padam...

Padam na pysk, dosłownie. Jestem zmęczona, skonana, padnięta. A jednocześnie - paradoksalnie - podekscytowana tym wszystkim co się dzieje.
Koleżanka wychodzi za mąż. Niby nic szczególnego, i w dodatku jest to jej drugie małżeństwo, ale... No właśnie ale... Będzie to takie szczególne wesele, takie "inne". Robią je w stylu średniowiecza: pan i pani młoda oraz jedna ze świadków będą odpowiednio ubrani. Druga świadkowa przyjdzie w stylu gothic, co wskazuje na to jakie nietypowe, dziwne, po prostu inne będzie to towarzystwo weselne. Gothic, biker, ale też ci "normalni" goście - wszyscy zgromadzeni w jednym kościele, a potem w jednej sali. Jak często ma się okazję być na TAKIM weselu?
Dzisiaj Dzień X = dzień przed. Z doświadczenia wiadomo, że to dzień ostatnich przygotowań i dopinania wszystkiego na ostatni guzik. Ja oczywiście pomagałam przy dekorowaniu: na sali i w kościele. Jak zwykle, bo lubię to robić i umiem.
Kwiaty na ołtarz: całkowicie moje zadanie. Więc już od wczoraj przygotowania. Dzisiaj rano ostatnie zakupy.
Dobrze, że wzięłam sobie wolne od pracy, bo w życiu bym się nie wyrobiła. Mimo wszystko podjechałam jeszcze do firmy, bo koledzy i koleżanki zrzucali się na taki prezencik ślubny i ja zbierałam kasę. Jutro muszę to jeszcze jakoś przyzwoicie "zapakować" czyli przymocować banknoty do kupionej roślinki i będzie super.
Jakby tego nie było mało, to koleżanka czyli pani młoda ma dzisiaj urodziny, więc po tym całym dekorowaniu zebrało się całe stado gości na grila. Przy okazji zobaczyłam się z dziewczynami, które poznałam tydzień temu na wieczorze = wypadzie panieńskim (oj działo się, działo ;P). I przy tej samej okazji poznałam wiele innych osób, które jutro będą na weselu. Barwna mieszanka będzie - to jest pewne :D. Facetów w garniturach można będzie chyba policzyć na palcach jednej ręki.
Jestem diabelsko ciekawa jak to będzie i w jakich strojach przyjdą goście. Bo jeśli chodzi o atmosferę to na pewno będzie świetnie - dzisiaj też już było. Ludzie (większość) fajni, sympatyczni, z poczuciem humoru, na luzie - takich lubię.
A pogoda jak na zamówienie:  25-28 stopni, słoneczko cudownie grzeje. Jest letnio, bardzo letnio i bardzo miło. Aż się chce wychodzić z domu i balować. No i balowanie się nie skończy na tym weselu, chociaż myślałam, że tylko maj będzie pod znakiem imprez. Nie nie, plany odpoczynku i odespania wzięły w łeb... Za tydzień córki mojej koleżanki imprezują z okazji urodzin, a za dwa coś z kolegami i koleżankami z pracy będzie. Chyba... A jak nie to może wreszcie spędzę sobotni wieczór w domu nie robiąc nic. Chociaż czarno widzę... Bo im więcej osób poznaję, tym mniej czasu spędzam w domu. I w sumie dobrze, szkoda tych letnich wieczorów i nocy na siedzenie w domu. Prędzej czy później przyjdzie deszczowa jesień i mroźna zima, wtedy będzie można spędzać wieczory w ciepłym mieszkaniu.

A teraz spać, bo oczy mi się zamykają i zaraz zasnę na siedząco :P

Muzyczka odpowiednia do aktualnej pogody ;)
Lucenzo - Cuba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz